Kopiowanie i wykorzystywanie materiałów wyłącznie za podaniem źródła

Chcesz wspomóc naszą działalność?

 Przekaż swój 1%!

Wywiad z grotołazem
NASZA ZESZŁOROCZNA KURSANTKA OTJIF JAGODA MYTYCH PRZEPROWADZIŁA
WYWIAD Z JEDNYM Z PIONIERÓW POLSKIEGO TATERNICTWA JASKINIOWEGO 
JANUSZEM ONYSZKIEWICZEM
 

"Janusz Onyszkiewicz: przede wszystkim byłem grotołazem"

 
Janusz Onyszkiewicz, polski polityk i poseł Parlamentu Europejskiego, zapisał piękną kartę w historii polskiego alpinizmu. Był też jednym z pionierów polskiej speleologii - jako pierwszy dokonał zejścia na tzw. stare dno Jaskini Śnieżnej, co było w roku 1961 rekordem głębokości w tych górach. Czego poszukiwał wchodząc coraz głębiej w swoja jaskiniową przygodę?  
 
- Jak narodziła się pasja speleologiczna?

Janusz Onyszkiewicz: - Właściwie wzięło się to z tego, że wyczytałem w powszechnie wówczas czytywanym tygodniku "Dookoła świata" reportaż z wejścia do Jaskini Wiercica. Strasznie mnie to zafascynowało, a to z tego względu, że jaskinie wtedy były i dotychczas są takimi miejscami, w których można coś było odkryć. W Polsce już nic nie można było odkryć - szczyty zostały zdobyte i nie pozostawało nic tak tajemniczego i nowego, więc nowym terenem eksploatacji były jaskinie. W związku z tym zapisałem się do klubu jaskiniowego, a dopiero później tak naprawdę zacząłem się wspinać na powierzchni. Trochę wynikało to stąd, że jaskinia do której chodziliśmy i która była głównym obszarem naszych działań, czyli Jaskinia Miętusia, była latem niedostępna, bo wstępne partie były zalewane przez wodę. Latem nie było co robić, więc zacząłem się wspinać. Później sytuacja się odwróciła, ponieważ zabraliśmy się za Jaskinię Śnieżną, a ona z kolei zimą była trudniej dostępna, a łatwiej latem, wtedy przerzuciłem się na zimowe wspinanie w Tatrach. W związku z tym przez długi czas działałem tak dwutorowo, ale w zasadzie to byłem przede wszystkim grotołazem.

PAP Life: - Szczyt widać, dna jaskini nie widać...czego Pan tam szuka?

J.O.: - Właśnie to stanowi o takiej ogromnej atrakcji jaskiń. Jeżeli się organizuje wyprawę to nie tylko szczyt widać, ale też mniej więcej wiadomo, jak ma przebiega droga na górę - w związku z tym niespodzianek bardzo wielkich nie ma. Może się okazać, że jest stromiej niż się wydawało albo bardziej krucho, ale to są tego rodzaju zaskoczenia. Natomiast jeśli się przejdzie to miejsce, do którego docierali wszyscy poprzednicy to otwiera się przed grotołazem wielka tajemnica. Tam może być wszystko. I może to być doświadczenie pozytywne lub negatywne. Pamiętam doskonale, że w Jaskini Śnieżnej zjeżdżaliśmy coraz niżej i w końcu zostałem sam, bo wszyscy pozostali wyżej zabezpieczając mój odwrót, schodząc coraz niżej doszedłem do takiego kominka, który miał mniej więcej 8 metrów i pewnie bym się tym kominkiem zsunął, ale nie byłem pewien, czy nie mając już ani kawałka liny będę w stanie wyjść z powrotem wyżej. W związku z tym zrobiliśmy potem kolejną wielką wyprawę, żeby posunąć tę całą eksplorację dalej. Doszedłem do tego samego miejsca, zjechałem na dół, poszedłem następne 100 metrów i się jaskinia skończyła. Ale z drugiej znowu strony w Jaskini Miętusiej udało mi się odrzucić parę kamieni i wtedy wpuściło mnie w ogromne nowe ciągi. W związku z tym jaskinie mają w sobie wielki element niepewności, zagadki, tajemnicy. Poczucie, że się jest pierwszym człowiekiem, który tam jest sprawia, że chodzenie po jaskiniach to całkiem co innego niż wspinanie się w górach.

PAP Life: - Jaskinie to także element ryzyka wymagającego sporej wytrzymałości psychicznej. Pamięta Pan swój najbardziej stresujący zacisk?

J.O.: - Na szczęście w zaciskach szło mi całkiem dobrze, za to pamiętam nurkowanie w jednej z jaskiń. To była próba pierwszego przejścia syfonu w Jaskini Dudnica w Tatrach. Było bardzo ciasno. Jakoś się wbiłem ze swoim aparatem w zacisk, bo to wszystko było oczywiście głęboko pod wodą i zablokowałem się tam. Zablokowałem się, dlatego że w krany przy moim aparacie nurkowym wplatał się jakiś kawałek liny, który woda zmyła z wyższych partii jaskini i po prostu nie mogłem się ruszyć. I pamiętam doskonale, że w świetle swojej latarki widziałem taki występ skalny z pół metra ode mnie i byłem przekonany, że to jest ostatnia rzecz, jaką widzę w życiu. Wiedziałem, że nie mogę się denerwować i nie mogę robić żadnych głupstw, bo wtedy szybciej zużywam powietrze z butli i będę miał jeszcze mniej czasu. Zacząłem desperacko myśleć, jak by tutaj jednak z tej pułapki się wyplątać. Wyczułem, że mam mniej więcej 2-centrymetrowy luz i zacząłem się trochę bardziej poruszać, dzięki czemu uzyskiwałem coraz więcej tego luzu. Po 10 czy 15 minutach wylazłem stamtąd, co zresztą widać, bo inaczej by mnie tutaj nie było (śmiech). To był chyba mój najdłuższy pobyt w zacisku - tyle, że to był zacisk pod wodą.

PAP Life: - Jak Pan teraz ocenia stan polskich jaskiń? Część znajduje się pod kluczem, część jest niszczona. Tyle się mówi o konieczności ratowania polskiej przyrody, a tak niewiele o jaskiniach.


J.O.: - To prawda. Natomiast to, co mnie bardzo trapi to to, że w jaskiniach jest taka ostatnio widoczna moda na robienie imprez integracyjnych. To jest zupełnie fatalne, dlatego, że ekologiczny efekt tego rodzaju zabawy towarzyskiej w jaskini, która może być atrakcyjna i na pewno jest, jest znacznie gorszy niż efekt kilku nawet wypraw do tej jaskini. W związku z tym, ja bym jaskinie chronił, ale nie przed grotołazami, bo jeśli oni nie będą w jaskiniach chodzić i odkrywać nowych części to nie będziemy mieli tych nowoodkrytych części, tylko przed takimi, którzy jaskinie traktują jako zabawę - jako pewien taki smaczek, który uatrakcyjniać ma coś, co z jaskiniami niewiele ma wspólnego.

 
 
 
Zmieniony: Czwartek, 18 Luty 2010 20:19
 

Wydarzenia

No current events.

Kalendarz

<<  Wrzesień 2019  >>
 Pn  Wt  Śr  Cz  Pt  So  N 
        1
  2  3  4  5  6  7  8
  9101112131415
16171819202122
23242526272829
30      

Ogłoszenia

test-ogłosz